Strona internetowa powstała w ramach projektu „Mecenat Małopolski”, który jest realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.

BIERZ Z NIEJ PRZYKŁAD


Faworyzowanie dziecka to podobno nic złego. Przynajmniej tak sądzi większość rodziców, którzy dostrzegając talent jednej ze swoich pociech zapominają o całym świecie, włączając w to także resztę dzieci. Podobno to niegroźne. Podobno to część życia. Ale niektórzy nie są świadomi faktu, że zakorzenionej głęboko w mózgu choroby nie można się pozbyć – można ją jedynie nieświadomie motywować do rozwijania się.


TAKIE SAME?


Ludzie od zawsze posiadali przekonanie, że bliźniaczki nie tylko wyglądają identycznie, ale i identycznie się zachowują. Rodzice kupują im te same ubranka, zabawki, a dzieci w miarę jak dorastają wciąż przypominają jedną osobę. W filmach często kończą za siebie zdania, mają takie same nawyki i rozumieją się bez słów. Weronika zawsze wiedziała, że w ich przypadku było inaczej.

Ania od samego początku wzbudzała zainteresowanie swoim uroczym usposobieniem i nadzwyczajną inteligencją. Lgnęła do ludzi, a ludzie do niej. Potrafiła być jednocześnie świetną mówczynią i cierpliwą słuchaczką, już jako dziecko świetnie zapamiętywała słowa piosenek i szybko nauczyła się czytać. Można by powiedzieć: dziecko idealne. Weronika nie mogła pozbyć się wrażenia, że jej rodzina często zapominała o drugim dziecku.

W przeciwieństwie do swojej bliźniaczki, Weronika od małego uważana była za ślamazarnego, nieśmiałego brzdąca, który przy najmniejszym kontakcie z nieznajomymi wybuchał potwornym płaczem. Podczas gdy Anka zabawiała gości dziecięcymi żarcikami, jej siostra bawiła się w kącie ulubioną zabawką. Ludzie nazywali je Anią i jej siostrą. Fakt, że często zapominali jej imienia zaczął przeszkadzać Weronice dopiero w chwili, kiedy rodzice wysłali córki do przedszkola.

To było piekło. Weronika nie mogła się odnaleźć. Krzyki i śmiech dzieci odbijały się w jej głowie nieznośnym echem, a ona jak najszybciej chciała wrócić do domu, do swojego pokoju i swojej zabawki. Jedynie obecność Ani odrobinę polepszała sytuację, ale siostra szybko znalazła nowych towarzyszów zabaw. I właśnie wtedy Weronika zrozumiała, że najwidoczniej nie była wystarczająco dobra. Nie tylko dla Anki, ale i całej rodziny.


OBUDŹ SIĘ


Weronika po raz kolejny przypatruje się siostrze – Anka pochyla się nad książką do matmy i w skupieniu czyta kolejne zadanie. Po krótkiej chwili namysłu wyrywa z brudnopisu kartkę i bez wahania zapisuje rozwiązanie. Weronice zawsze schodzi dobre piętnaście minut zanim wszystko zrozumie; zawsze czyta na głos, niekiedy wciąż liczy na palcach. Na sprawdzianach trzęsą jej się ręce, nigdy nie może się skupić, coś ciągle ją rozprasza. Jednak w domu uparcie powtarza, że test był w porządku i jest zadowolona. Próbuje się uśmiechnąć, ale zamiast tego wychodzi jakiś dziwaczny grymas. Uśmiech Anki jest szczery. Zawsze.
- Hej, obudź się - śmieje się Ania. Widząc minę siostry, klepie dłonią miejsce obok siebie. – Dawaj, zrobimy to zadanie razem.


JAK TO ZROBIĆ?


W szóstej klasie Anka po raz trzeci wygrywa konkurs z polskiego. Rodzice już w drzwiach ściskają córkę, gratulują jej i ciągle powtarzają, że są dumni, że to wspaniale mieć takie uzdolnione dziecko. Weronika bez słowa zamyka drzwi i zdejmuje buty. Lepiej będzie się czuć w swoim pokoju.

Wieczorem nie może zasnąć, bo Anka już od dwóch godzin rozmawia przez telefon. Jednak siostra się nie skarży – nie ma tyle odwagi, bo w końcu powinna brać z niej przykład, przynajmniej tak mówią rodzice. W takich chwilach, w ciemności, Weronika przypomina sobie pamiętną rozmowę mamy i taty: nie wiedzieli, że jedna z bliźniaczek stoi za ścianą i wszystko dokładnie słyszy. Mama ciągle wzdychała, a gdy jej mąż wreszcie zapytał o co chodzi, kobieta odparła, że nie rozumie jak ich córeczki mogą aż tak się różnić. Jak jedna może być tak wyjątkowa, a druga tak przeciętna.

Weronika nie może zapomnieć tych słów, więc żeby odciąć się od paskudnego głosu powtarzającego je w głowie zamyka oczy i próbuje zasnąć. Jutro będzie się starać mocniej. Jutro będzie dobry dzień. Jutro zadowoli rodziców i zaimponuje ani. Tylko jak to zrobić?


ZROBIĘ TO SAMA


Koniec kwietnia. Jak na ten miesiąc jest wyjątkowo ciepło; powietrze wpadające przez uchylone okno do kuchni owiewa kark Weroniki, gdy ta pochyla się nad zupą. Anka właśnie opowiada mamie historię, która rozegrała się na lekcji matematyki. W ustach Weroniki nie brzmiałaby tak zabawnie. Kiedy jej siostra ją opowiada, mama śmieje się radośnie, a tata odrywa wzrok od gazety. Ona sama czuje się jak wycięta z obrazka.

- Weroniczko, kochanie – zaczyna mama dziwnie łagodnym tonem. Wszyscy spoglądają na nią jak na zwierzątko, które mogą spłoszyć wykonując zbyt gwałtowne ruchy.

Serce dziewczyny galopuje z coraz większą prędkością, jakby przeczuwając zbliżającą się katastrofę. Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi, a raczej nie była do tego przyzwyczajona. W tak niecodziennej sytuacji czuje się jak uwięziona w klatce. Ale żeby tylko nikogo nie denerwować, powoli kiwa głową.

Wiesz, że zbliża się wybór nowej szkoły.

„Zwraca się do ciebie, jakbyś była głupia” – szepcze niechciany głos w jej głowie, ale dziewczyna z całych sił próbuje go zignorować.

- Ania składa papiery do liceum Mickiewicza, oczywiście – przypomina z dumą tata. – Tobie jednak zalecałbym miejscowe technikum. Będziesz mieć dodatkowy rok przygotowań do matury, wiesz, zero pośpiechu.

„Zero pośpiechu. Pośpiechu do czego?”

- Zamknij się – mamrocze pod nosem Weronika, przecierając dłońmi oczy.

Tata robi dziwną minę, wymienia spojrzenia z żoną. Anka wbija w siostrę zaniepokojony wzrok.

- Mówiłaś coś, kochanie? – w głosie mamy dźwięczy niepewność.

„Zrobisz to sama, przecież zawsze byłaś sama”

- To dobry pomysł – odpiera po prostu Weronika i podnosi się na nogi. – Najadłam się.

Resztę dnia spędza w pokoju i obserwuje zmieniające kolory niebo. Kątem oka dostrzega, że jej siostra już dawno wzięła się do nauki. Może ona też powinna? Z drugiej strony dlaczego by miała, skoro nigdy nie dorośnie jej do pięt. Wszystko musi robić sama.


CO TO ZA ŻYCIE


Była przekonana, że bez Anki będzie lepiej. Wreszcie ktoś zapamięta jej imię, będzie się z nią zadawał i zapyta o coś więcej niż co Ania chciałaby dostać na urodziny i czy jej siostra ma czas w sobotę. Rzeczywistość dobija Weronikę nawet w trzeciej klasie technikum.

Przerwy zwykle spędza sama, a i tak ma wrażenie, że wszyscy się na nią gapią. Na lekcjach nauczyciele zwracają jej uwagę, że „odpływa” i ich nie szanuje – wszyscy zerkają w jej stronę z rozbawieniem, ale nie śmieją się z nią, a raczej z niej. Po lekcjach wraca do domu, gdzie wysłuchuje ekscytujących historii siostry. Do Anki codziennie przychodzą nowi znajomi – niektórzy są tak onieśmielająco otwarci, że Weronika potrafi zamknąć się w łazience na parę godzin. Rodzice uważają jej zachowanie za absurdalne i każą brać przykład z siostry. Znowu.

Nie ma odwagi, by wyjść na miasto, by poznać nowych ludzi. Mama często pyta męża: „Co to za życie? Ta dziewczyna przesiedzi w swoim pokoju wszystkie swoje dni”. Jednak Weronika lubi swoje cztery ściany, lubi włożyć słuchawki i pozwolić by muzyka zagłuszyła krzyczące myśli. Czasem się ich boi. Czasem ma już dość.

Anka pyta, czy wyjdą razem do kina. Parę dni po odmowie proponuje siostrze wypad do galerii. Weronika jednak znowu kręci głową, pamiętając chwilę, kiedy w wiszącym w przymierzalni lustrze dostrzegła jakąś dziwną postać. W jej pokoju jest cicho i bezpiecznie. Woli po prostu zostać.

Lubi też spać. Nigdy nic jej się nie śni, a kiedy dzwoni budzik woli udawać, że go nie słyszy. Kiedy tata wyciąga ją z łóżka Anka już żegna się z mamą – wstaje wcześniej, bo przed lekcjami umówiła się z koleżanką. Bliźniaczka parę razy namawiała Weronikę na wagary, ale dziewczyna wie, że nie byłaby w stanie nadrobić zaległości. Ania zrobiłaby to w pięć minut; jej zajęłoby to pięć godzin.

Dni wypełnione są monotonią. Wskazówki zegara poruszają się mozolnie, ale ona czuję się wtedy spokojniejsza. Nie lubi ryzyka. W stresujących sytuacjach najczęściej zamiera, nie kontaktuje, jakby jej ciało się opierało. Tego też się boi. Jej największym marzeniem jest być normalną, ale jak ma to zrobić, skoro strach jest jak drugi cień?


NIE DASZ RADY


Matura Anki wypada świetnie. Z drugiej strony, jakby inaczej? Dziewczyna przyjmuje pochwały z naturalną skromnością, bo w jej zachowaniu nigdy nie było nic sztucznego. Mama aż popłakała się ze szczęścia. O oku taty też zakręciła się łezka. Ania mówi siostrze, że napisze nawet lepiej niż ona sama. Te słowa wydają się największym kłamstwem świata.

Kiedy maturzystka oznajmia, że postanawia zrezygnować z pomysłu pójścia na studia i wyjechać za granicę, by zarobić pieniądze, rodzice nie są zadowoleni. Jednak Anka ma dar przekonywania: przypomina, że od zawsze stawiała na samodzielność i chce siebie opłacać, bo przecież jest jeszcze Weronika. No tak. Jak mogli zapomnieć o drugiej córeczce?

A więc pod koniec lipca Ania wyjeżdża. Żegnają się z siostrą czule, ze łzami, bo jak? Życie bez swojej bliźniaczki to faktycznie jak wyrwanie połowy serca, ale z drugiej strony… Czy rodzice wreszcie ją zauważą? Czy poświęcą uwagę jej staraniom? Jeśli Weronika naprawdę sądziła, że tak będzie, to nadzieja faktycznie jest matką głupich.

Zachowują się tak, jakby nigdy nie mieli dzieci. Oczywiście, czasami dzwonią do Anki, czasami spytają Weronikę o dzień, ale zanim dziewczyna zdąży odpowiedzieć stwierdzają, że przecież praca czeka. A dziewczyna myśli tylko o zbliżającej się maturze, o tym, by nie zawieść ani rodziców, ani siostry, która przecież stwierdziła, że bliźniaczka poradzi sobie świetnie. Ale następne miesiące mijają w zadziwiająco szybkim tempie. Za szybko.

„Nie jesteś gotowa, wciąż jesteś za głupia” – syczy głos, do którego Weronika zdążyła się już przyzwyczaić. Dłonie trzęsą jej się przy wyrywaniu kartek z zeszytów, przy przewracaniu kolejnych stron książek, krzyk frustracji tkwi w gardle. Nie da rady. Przecież nie da rady!

W dniu egzaminu dojrzałości kilkakrotnie wymiotuje z nerwów. Stara się to ukryć, po raz kolejny zmieniając koszulę. W końcu stwierdza, że w domu wybuchnie z nerwów, więc żegna się z mamą, która sucho życzy jej powodzenia (taty nie ma, bo przecież ciężko pracuje). Kilka razy omal nie przepada przez własne nogi, ale się nie zatrzymuje. Wie, że gdyby to zrobiła zapewne rzuciłaby się do ucieczki. Miarowy chód pomaga jej w dojściu do celu.

Szkoła wydaje się jej większa niż kiedykolwiek. Uczniów jakby przybyło, nauczyciele szepczą po kątach; Weronice wydaje się, że mówią o niej, że nie da rady, że przecież Anka przebiła ją już w dniu urodzin, że jest nieudacznikiem, że nie ma tu dla niej miejsca…

Właśnie dlatego w momencie, kiedy dziewczyna staje przed odpowiednią salą i zaciska palce na rąbku spódnicy zamyka oczy. I ucieka.

Czuje się, jakby ktoś ją gonił. Jakby tuż za nią ziemia osuwała się w przepaść. Więc biegnie, w płucach płonie ogień, każda część jej ciała protestuje, ale w głowie panuje chaos. Musi biec, aby od niego uciec. Po drodze potrąca jakiś ludzi; zanim się orientuje, jest już na ulicy, w miejscu, którego nie zna. Przerażona siada pod ścianą jakiegoś sklepu i pierwszy raz od wielu miesięcy, Boże, może i nawet lat pozwala sobie na płacz. Będzie opuchnięta i szkaradna, ale co jej pozostaje? Nic.

Do domu wraca późnym popołudniem; baletki niesie w dłoniach, a przechodząc przed próg zostawia ślady brudnych stóp. Mama z okrzykiem wyciąga z jej włosów liście i gałązki, a ojciec pyta co się stało. Ale co się stało? Nic co nie działoby się wcześniej.


CHOROBA? NIEMOŻLIWE


Weronika czuje się jak zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, choć jest to jedynie zwykły gabinet. Dość ładnie urządzony, skromnie, ale z klasą. Psychiatra też jest miły, a może i nawet za miły – ona nie wie, bo nigdy się z czymś takim nie spotkała. Jak już zostało wcześniej napisane, nie jest przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi.

Weronika czuje się jak zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, choć jest to jedynie zwykły gabinet. Dość ładnie urządzony, skromnie, ale z klasą. Psychiatra też jest miły, a może i nawet za miły – ona nie wie, bo nigdy się z czymś takim nie spotkała. Jak już zostało wcześniej napisane, nie jest przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi.

Schizofrenia.

Psychiatra stwierdził, że jest to schizofrenia paranoidalna, która najczęściej występuje u pacjentów z tą chorobą. Wspomniał jednak, że u Weroniki dostrzega także objawy katatonii – nastolatka, a teraz już młoda kobieta, zamiera w bezruchu na dłuższy czas, nie kontaktując z otoczeniem. Zamyka się we własnym świecie. Mężczyzna powiedział także, że jest to spowodowane rosnącą depresją, która towarzyszyła dziewczynie od małego i świadomości, że nie jest wystarczająco dobra, że nie jest potrzebna i jest inna. Że zasługuje na to, co ją spotkało.

Przepisano jej leki. Chyba pomagają, bo czuje się nieco lepiej. Rodzice też poświęcają jej więcej czasu, Ania dzwoni częściej, rozmawiają dłużej. Sama Weronika nie ma pojęcia czy to dobrze, że pozwoliła skorupie pęknąć – nadal czuje, że ktoś ją obserwuje, więc nie chce wychodzić z pokoju, ale teraz może z kimś o tym porozmawiać. Bo tak naprawdę dopiero uczy się rozmawiać. Całe dotychczasowe życie wydawało jej się, że prowadzi z kimś dyskusję, z szepczącym w jej głowie głosem, ale teraz zdaje sobie sprawę, że to był raczej monolog.

Mama wciąż sobie wmawia, że to wszystko wina choroby. Tata powoli zaczyna rozumieć, że to oni zawalili całą sprawę. Dziewczyna nie ma jednak pretensji, bo nigdy do nich nie przywykła. Podobno dopiero teraz zaczyna życie. I jak to powiedział psychiatra: ma sporo do nadrabiania.


Strona internetowa powstała w ramach projektu "Mecenat Małopolski", który jest realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego. Wszystkie prawa zastrzeżone.