Strona internetowa powstała w ramach projektu „Mecenat Małopolski”, który jest realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.

„Jak z Rzyk zrobimy Alpy ?!”

Wyciąg narciarski Pracica w Rzykach przyciąga zapaleńców narciarstwa, którym bliżej do Rzyk aniżeli do Ustronia, Wisły czy choćby Zawoi. Jak powiedział spotkany przy wyciągu narciarz: „Byłem tu już kilka razy. I na pewno będę wracać. Fajny pomysł, że powstał wyciąg właśnie tu. Śnieg dobrze ubity, trasy zarówno dla początkujących, jak i dla zaawansowanych – dosłownie dla każdego.”

Ciekawe, która z niezliczonej ilości osób przybyłych tego sezonu na Pracicę, wie, ile kontrowersji kryje się pod hasłem „wyciąg narciarski w Rzykach”. Znajdą się i tacy, którzy ośrodek ten nazwą – nawet - nielegalnym…

„Ten wyciąg w ogóle nie powinien tam powstać!”


Mieszkańcy Rzyk korzystali ze stoku od ponad 20 lat. W latach 80 - tych w Beskidzie Małym powstawało dużo malutkich wyciągów, kołowrotków zaczepowych, ot, prowizorycznych punktów do uprawiania sportów zimowych. Faktem jest, że na północnym zboczu Madahory panuje specyficzny mikroklimat, dzięki któremu śnieg zalega tu do późnej wiosny. Skorzystali z tego inwestorzy, którzy kilka lat temu postanowili „wpompować” swe pieniądze w małą beskidzką wioskę. W marcu 2007 roku został oddany do użytku nowy, „odświeżony” wyciąg.

Ambitne plany dalszej rozbudowy spotkały się z protestem członków Stowarzyszenia Na Rzecz Wszystkich Istot z Bystrej. Inwestorzy popełnili błąd, który jednak potem szybko został naprawiony. Rozpoczęli bowiem działania od złożenia w Urzędzie Gminie Andrychów wniosku o uzyskanie stosownego pozwolenia na wycinkę drzew i rozbudowę Stacji Narciarskiej oraz infrastruktury. Problem w tym, że zanim zapadła jakakolwiek decyzja - ponad 600 drzew zostało wyciętych… Czujni ekolodzy wytoczyli im sprawę. Jak skomentował wtedy sprawę członek Stowarzyszenia, Radosław Ślusarczyk: Inwestor w skandaliczny sposób, metodą faktów dokonanych wybudował ośrodek narciarski bez wymaganych pozwoleń.(…) Praktyka stosowana przez inwestora jest niedopuszczalna i musi on odpowiedzieć za popełnione przestępstwo”. Tomasz Andrejko, kierownik ośrodka „Czarny Groń”, przyznał, że - w istocie - nie wszystkie dokumenty zostały zgromadzone, choć mieli zgodę na wycinkę drzew. „Będziemy przyglądać się prowadzonym procedurom i dopilnujemy, żeby wobec inwestora zostały zastosowane prawne i karne konsekwencje, a także by zostały naprawione wszystkie szkody przyrodnicze” – podkreślał niewzruszony Ślusarczyk.

Kontrowersje budzi fakt, że wyciąg Pracica jest położony w pobliżu obszaru Natura 2000 i rezerwatu przyrody Madohora. Ekolodzy z Bystrej twierdzili, że wyciąg narusza w znacznym stopniu środowisko naturalne. Andrejko odpowiada: „Jeśli chodzi o Naturę 2000 to na jej terenie ośrodka nie było i nie ma. A z Madohorą my tylko graniczymy” (cytaty z wypowiedzi inwestora i przedstawiciela ekologów zaczerpnięte ze strony internetowej: www.pracownia.org oraz portalu wadowice24).

W ten sposób ekolodzy rozpędzili mechanizm „błędnego koła” i drogą sądową walczą z „samowolą budowlaną”, z inwestorami, z dobrą - jak niejeden mieszkaniec twierdzi – ideą, a także - pośrednio - z miłośnikami sportów zimowych.

Czy przykują się do drzew?


Faktem jest, że na pobliskiej rzece został założony zbiornik retencyjny do sztucznego naśnieżania. Kolejnym „grzechem” inwestora jest wycięcie drzew w liczbie ponad 600. Drzewa zostały wycięte, owszem, ale ich ekwiwalent został posadzony w innym miejscu. Ekolodzy, nie chcąc się poddawać, wszczęli sprawę w Prokuraturze Rejonowej w Krakowie o rzekome nielegalne użytkowanie urządzeń naśnieżających w okresie od stycznia do marca 2011r.

Bój członków Stowarzyszenia na Rzecz Wszystkich Istot i inwestorów, dbających rozwój infrastruktury rekreacyjnej, nadal trwa. Obawy ekologów są nieuzasadnione - twierdzi mieszkaniec Rzyk, leśnik. - Kto to są ci EKOLODZY? Skąd biorą się ich domniemane kompetencje?! Jest to kilku mężczyzn, którym COŚ SIĘ WYDAJE. Na tej zasadzie można zakwestionować wszystko! Tych kilku mężczyzn zaczyna dyktować, jak powinna wyglądać rzeczywistość. Ekolodzy nie mają dobrej opinii, bo wykorzystują takie przedsięwzięcia do własnych celów. Albo dostaną pieniądze na jakieś pseudopublikacje, albo będą wszystkim, którzy maja niezły pomysł, robić w poprzek.

Oczywiście, trudno jest rozsądzić, czy można usprawiedliwić ekologów i ich odważny protest przeciwko budowie ośrodka narciarskiego z prawdziwego zdarzenia. Położenie wyciągu w pobliżu rezerwatu przyrody zobowiązuje budowniczych do ostrożności, bowiem sankcje karne za naruszenie granic rezerwatu są bardzo dotkliwe. Jak mówi dalej leśnik z Rzyk: Słynne są akcje ekologów, którzy protestowali przeciwko zalewowi w Czorsztynie; przykuwali się do drzew, włazili na nie… Parę lat później była duża powódź. Tylko dzięki temu, że powstał zbiornik, który przejął ogromne masy wody, udało się uniknąć skutków ewentualnej powodzi. Leśnik dodaje: Na pewno wzrośnie zatrudnienie, choć śmiem wątpić, że na dużą skalę - gros mieszkańców pracuje w kopalniach na Śląsku - to jest jak na razie główne miejsce zatrudnień. Ale - jak o losie miejscowych ludzi może decydować grupa kolesi z miasta, która być może nawet nie zna uczucia spracowanych rąk?! Cóż, jak widać, nie każda akcja ekologów cieszy się dobrą sławą.

Jedna z mieszkanek Rzyk twierdzi, że tutejsi ludzie nie potrzebują protektora w postaci ekologów z Bystrej, bo sami są w stanie stwierdzić, co jest dla nich dobre, co nie. Niech jadą do Andrychowa zobaczyć, jak wygląda dzikie wysypisko i niech zbadają stan gleby, a zobaczą, jak niebezpieczne chemikalia wsiąkają do ziemi! - dodaje wzburzona kobieta.

(Nie)realne marzenia o polskich Alpach?


Pikanterii dodaje fakt, że właściciele wyciągu mają aspiracje, by powiększyć inwestycję i zrobić w Rzykach bazę narciarską z prawdziwego zdarzenia. Inwestor ma do rozdysponowania… 300 000 000 zł! Może powstać kilkanaście nowych wyciągów, stoków zjazdowych, trasa do biegów – wzdłuż szlaku turystycznego, a nawet hala pod Turoniem (licząca przeszło 400 metrów kwadratowych) do całorocznego uprawiania narciarstwa (byłby to jedyny tego typu ośrodek w Polsce), a co za tym idzie - powstałaby nowa baza hotelowa, gastronomiczna i usługowa…

To dobry pomysł - mówi Justyna, mieszkająca w sąsiedztwie „Czarnego Gronia”. Będą nowe miejsca pracy - słyszałam, że nawet do kilkuset! To oznacza zastrzyk gotówki dla pobliskich gospodarstw agroturystycznych. Sama liczę na to, że znajdę tam zatrudnienie - kształcę się w kierunku technik- hotelarz. Chociaż mam też obawy co do rozbudowy wyciągu. Na pewno nie będzie tu już tak spokojnie jak przed mającą nastąpić kolejną potężną inwestycją. Kiedy miałaby ona ruszyć? Mówi się, że za dwa, trzy lata.

Właściciel Czarnego Gronia, Sławomir Rusinek, zwołał 26 października ubiegłego roku konferencję pt. „Uwarunkowania przyrodnicze a możliwość realizacji inwestycji narciarsko-turystycznych w Beskidzie Małym w okolicach Leskowca”” i - wiedziony doświadczeniem - zaprosił ekologów ze Stowarzyszenia, prosząc ich o zajęcie stanowiska. Na konferencji pojawili się radni, przedstawiciele środowisk sportowych, samorządowcy, burmistrz Andrychowa, Tomasz Żak, który najwyraźniej popiera ideę utworzenia całorocznej bazy narciarskiej w Rzykach - wszak przewodnim hasłem tutejszego regionu jest: „Andrychów. Gmina utkana z atrakcji”. Spotkanie było próbą wypracowania kompromisu, ale nie zapadły nań żadne decyzje, nic nie zostało rozstrzygnięte, a ekolodzy – tradycyjnie – byli bardzo krytyczni.

Inwestor zapomniał chyba o tym, że bardzo ważny głos mają też mieszkańcy wsi. Nie wszyscy bowiem reagują na owe plany tak entuzjastycznie: To jest śmieszne - mówi mi pani Maria, mieszkająca od lat w Rzykach - ludzie pracują tam za 5,6 złotych na godzinę. Powstaną „nowe miejsca pracy”, które niekoniecznie zostaną obsadzone tylko mieszkańcami Rzyk. A nawet jeśli- to dla tych 6 złotych nie warto psuć sielanki, jaką tutaj mamy. Całoroczna baza narciarska?! Nikt nas nie pytał o zdanie, a przecież my wcale nie chcemy ani bazy narciarskiej, ani rozgłosu, ani tłumu turystów, którzy rozwijają duże prędkości na drodze głównej - gdzie nie ma nawet chodnika! Boję się wysłać syna do szkoły, bo ruch na drodze głównej już jest ogromny. Poza tym problemem Rzyk jest właśnie brak pobocza z prawdziwego zdarzenia, brak dobrych połączeń komunikacyjnych! Proponuję samorządowcom zająć się mostem na głównej drodze w Andrychowie, gdyż od ponad roku nie istnieje, więc owi turyści muszą mieć chyba własny helikopter, żeby się tu dostać, bo Andrychów nie ma nawet porządnej obwodnicy. Myślę, że gmina ma ważniejsze problemy, nie warto ich sobie dokładać poprzez inwestycje w Rzykach.

Nie jest to, jakby się mogło wydawać, jedynie spór pomiędzy ekologami a inwestorami Czarnego Gronia. Warto zauważyć, że sprawa nie obejmuje tylko wielkiego biznesu, ale też ludzi - zwykłych mieszkańców, których zdanie na temat rozbudowy wyciągu jest podzielone, którzy boją się, że ich dotychczasowe spokojne życie, w jednej z wsi gminy Andrychów, zostanie zakłócone - raz na zawsze. Każdy ma swoje racje, a dojście do konsensusu wydaje się odległe. Teoretycznie najważniejsze wydaje się być dobro ludzi, choć - jeżeli w grę wchodzą pieniądze, a na dodatek języczkiem u wagi są ekolodzy - hierarchia może wyglądać zupełnie inaczej...

Izabela Gostek
I LO im. Marcina Wadowity w Wadowicach


Strona internetowa powstała w ramach projektu "Mecenat Małopolski", który jest realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego. Wszystkie prawa zastrzeżone.